Mąki i pozostałe suche składniki wsypać do miski, dodać drożdże (ze świeżych najpierw zrobić rozczyn – wtedy należy dać ich 25 g oraz, po zmieszaniu z odrobiną ciepłego mleka, mąki i cukru – pozostawić na ok. 10 min. do wyrośnięcia), wymieszać. Dodać mleko, jajko, ocet i powoli mieszać składniki łyżką. Mieszać ok. 2-3 min, następnie można rozpocząć wyrabianie, najlepiej mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego.
Wyrabiać ok. 5 min.
Stopniowo dodawać miękkie masło – najlepiej, aby nie było ono całkiem roztopione, gdyż ciasto może sprawiać wrażenie zbyt luźnego. Proces dodawania tłuszczu i wyrabiania powinien trwać min. 5 min.
Wyrobione ciasto przełożyć do miski, przykryć ręcznikiem kuchennym i postawić w miejscu bez przeciągów, najlepiej w cieple, na ok. 1 godz. Ja używam do tego parapetu nad grzejnikiem. Można również użyć piekarnika z funkcją wyrastania (lub ustawić go na max. 30 stopni, bez termoobiegu).
Wyrośnięte ciasto uderzyć pięścią, aby je odgazować, następnie chwilę wyrobić i podzielić na 10 równych części i uformować z ciasta kulki. Można posmarować ręce olejem – wtedy nie powinny popękać (aż tak :)).
Uwaga – ciasto jest rzadkie, nie sypcie mąki zbyt dużo, gdyż będą twarde! Ja nie dosypuję niemal nigdy – lepiej posypać dłonie mąką lub posmarować olejem. Zaufacie mi. Po prostu muszę trzymać kształt, ale bez przesady.
Finał:
Bułeczki układać na wyłożonej papierem dużej blaszce.
Ponownie przykryć ręczniczkiem kuchennym, odstawić na ok. 30 min.
Przed samym pieczeniem posmarować wodą wymieszaną z odrobiną oliwy.
Piec w temperaturze 180ºC przez 18 minut. Najlepiej góra – dół.