
Swoją przygodę z daniami wegetariańskimi rozpoczęłam już dawno temu. Nie mając kompletnie żadnego wyczucia i wiedzy o komponowaniu roślinnych posiłków skorzystałam ze sprawdzonej receptury z Jadłonomii – naprawdę polecam te burgery, są świetne.
Kotlety
Kaszę jaglaną najlepiej jest ugotować dzień wcześniej (lub przynajmniej kilka godzin, aby zdążyła ostygnąć – dzięki temu kotlety będą lepiej trzymały kształt.
Składniki umieścić w dużej misce i mieszać (najlepiej rękami), aż do otrzymania odpowiedniej konsystencji, która pozwoli na formowanie kotletów. Jeśli masa jest za rzadka – dodajcie mąki, a jeśli za gęsta – oleju.
Rękami nasmarowanymi olejem formować zgrabne burgery, które następnie ułożyć na papierze do pieczenia.
Kotlety piec w 200 stopniach przez ok. 30 min, w połowie czasu obrócić na drugą stronę.
Finał
Bułka do burgerów (można wykorzystać np. przepis na bułki bezglutenowe – link)
Bułkę przekroić na pół – można ją podgrzać w opiekaczu lub mikrofali.
Podgrzać burgera (można położyć na niego plasterek sera żółtego),
Pokroić warzywa – pomidora, paprykę, ogórka, czerwoną cebulę, rukolę, itp.
Ułożyć w kolejności – bułka (spód), odrobina majonezu (najlepiej z tego przepisu – link), rukola, burger, warzywa, odrobina musztardy, bułka (wierzch).
Wcinać. Bo to naprawdę dobre jest 🙂
Zamówiłam kiedyś paczkę z ubraniami. W jednej z nich były one, nowe spodnie, rozmiar, UWAGA – 34.
Aż teraz czuję się tak, jakbym brała je w ręce pierwszy raz… Są. Czuję niebywałe podniecenie na samą myśl, iż materiał prześlizgnie się gładko i nie zatrzyma na wysokości kolan, a suwak bez oporów pozwoli na słodkie zbliżenie pomiędzy rozdzielonymi, stęsknionymi za swą bliskością partiami materiału. Drżącymi palcami dotykam gładkiej faktury. Przez moją głowę przebiega myśl – kurrrr……, bez elastanu. Pewnie zatem założenie ich będzie jak próba wciągnięcia krowy tyłem na schody. Niech chociaż nie będzie to krowa w dresie, tylko krowa GT w rajdowym kombinezonie. Rozkładam je delikatnie na podłodze i oczami wyobraźni widzę zachwyt w oczach mojego wspaniałego audytorium. Widzę, że w owej odzieży będę jak przepiórcze jajo w soli selerowej, podane na pępku Julii Roberts. Myśl ta jest równie kojąca, jak kąpiel w wannie przy wtórze śpiewu waleni. Pełna niepewności wkładam. Tkanina sunie leniwie. Kolana pokonane, wspinamy się wyżej. Emocje sięgają zenitu. Wchodzą właśnie tak, jak miało być. Szybka ocena – odwłok z tyłu ciała nie wygląda, jakby miał wytrysnąć. Radość zalewa mi mózg, pełna euforii biegnę do Chłopaków, którzy zza monitorów rzucają szybko okiem. Jeden z nich pyta czy naprawdę ten krawiec to sensowny i że nie rozumie o co mi chodzi, a kolejny dodaje – ale wiesz, że producenci teraz zaniżają numerację, żeby grubym babom było lepiej? Wszyscy śmieją się pod nosem. To było zupełnie tak, jakby świeżo upieczonej matce, która pokazuje Ci swoje dziecko, oświadczyć: Jezu Chryste. Chyba zaraz zwymiotuję.
Ale i tak ich kocham 🙂
Zróbcie burgery, które są naprawdę genialne, a przy okazji opiszcie mi swoje doświadczenia, w których Wasze oczekiwania aplauzu zupełnie rozminęły się z rzeczywistością 🙂
fitkulinarnie © 2021 ALL RIGHTS RESERVED.