A dziś kolejne, nieco refleksyjne Opowieści Dziwnej Treści.
Mam dwie twarze – jedną stale uśmiechniętą, tryskającą pomysłami, w świetnym nastroju. Na potrzeby chwili staję się wulkanem energii, szalonym, nieokiełznanym wiatrem, który czasem ma jednak niszczycielską moc. Postawa, którą pokazuję wszystkim, ta zewnętrzna kreacja pozwala mi zamknąć się w bezpiecznym, szczelnie pokrywającym mnie kokonie. Czasem jednak otoczka pęka. Pojawiają się na niej coraz głębsze rysy, czas odciska piętno na nieskazitelnej niegdyś powłoce. Ups.. Wydało się. Ja też jestem tylko człowiekiem. Czasem słabym. Bezsilnym. Tak po prostu.
Perfekcjonizm – immanentna cecha, jakże jednak pejoratywna w swym wydźwięku… Czekam na dzień gdy na pochwałę nie powiem w końcu – a tam, przecież to nic. Daj spokój, każdy tak może. Dziś ten dzień jeszcze nie nadszedł, ale może kolejny przebłysk pozwoli mi to zrozumieć? Kto wie…
Znasz to uczucie? Na pewno doskonale wiesz, jak to jest…