A przed nami kolejne wydanie Opowieści Dziwnej Treści, w której zwierza się Wam eventowiec na bezrobociu. Cowidowym, ma się rozumieć.
Obecnie dni spędzam, jak widzicie, na przygotowywaniu wege i fit specjałów, a nadmiar energii wyładowuję na codziennym treningu, gdy doprowadzam swój organizm na skraj oddechu, a przed oczami niemal panuje ciemność. To jeden z tych momentów, kiedy czuję, że żyję.
Przychodzi wieczór, słucham utworu Iry w interpretacji naszego Jawy – zanurzam się w tekst i głęboko w niego wierzę – masz siłę, masz wiarę, raz jeszcze pozbieraj się…
Efekty nieustannego „zbierania się” w ciągu ostatnich miesięcy są następujące:
– Sukces misji fit – kilka tysięcy dusz, które podzielają moją pasję,
– Finanse – milczenie jest złotem.
– Satysfakcja, pozytywne zmęczenie i endorfiny – śladowo.
Zanim zasnę – przeprowadzam jeszcze bardzo osobistą analizę SWOT:
Serce – waleczne, bijące niezmiennie i mocno,
Wiara – wielka, niezachwiana,
Odwaga – obecna. No, może poza perspektywą spotkania z duchem.
Team – niezastąpiony.
Czy mam dosyć? Tak. Czy czasem chce mi się płakać z bezsilności? Nie – chce mi się wyć. Czy czuję niewyobrażalną presję? Tak. Czy mogę okazać słabość? Nie. Czy się boję? Bardzo.
Czy się PODDAM?
N-I-G-D-Y!