Granola migdałowa

Owsiankowa mieszkanka powstała metodą prób i błędów, poprzez dodawanie przeróżnych składników. Prezentowana wersja jest moją ulubioną. Niezbyt przesadna w kalorie, ale w aromaty, smaki oraz składniki odżywcze – jak najbardziej! 

Uwaga – granola nie jest z tych posklejanych i chrupiących. Wychodzi raczej sypka. Jeśli zależy Wam na ww. czynnikach – trzeba dać więcej miodu i oleju kokosowego. Ale spróbujcie tak, jak jest.  

Składniki

  • 450 g płatków owsianych zwykłych (z błyskawicznych też wyjdzie, ale będzie bardzo drobniutka)
  • 60 g ziaren słonecznika
  • 60 g pestek dyni (można dać więcej słonecznika)
  • 60 g ziaren sezamu 
  • 60 g siemienia lnianego
  • 1 jabłko starte na tarce
  • 1 rozgnieciony banan (najlepiej mocno dojrzały)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • ½ łyżeczki kardamonu
  • 1 łyżeczka imbiru
  • 1 łyżka ekstraktu z migdałów (dzięki temu granola ma marcepanowy smak)
  • 150 g miodu
  • 100 g migdałów w płatkach (lub całych)
  • 100 g orzechów nerkowca
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • 120 g rodzynków
  • 120 g żurawiny
  • 50 g wiórków kokosowych
  • 30 g maliny liofilizowanej

Wykonanie

Składniki (poza rodzynkami, żurawiną, wiórkami kokosowymi oraz malinami) wymieszać w dużej blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.

Piec w temperaturze 170ºC około 30 minut, często mieszając, aby granola się nie przypaliła.

Finał

Po upieczeniu dodać owoce, a następnie trzymać w szczelnym opakowaniu, do 3 tygodni.

Fitkulinarnie
Pani Marchewka, bardziej świadoma, dbająca o siebie i innych. Gotuję od zawsze, jest to moja wielka pasja, więc postanowiłam podzielić się z Wami sprawdzonymi recepturami na pyszne, ale jednocześnie zdrowe dania. Znajduję balans pomiędzy smakiem, a odchudzaniem potraw. Przed Wami zbiór przepisów, fit- porad, ale również mądrości inaczej oraz opowieści dziwnej treści. Zapraszam do wspólnej wycieczki przez zdrowe dania okraszone dużą dawką humoru!

Opowieści dziwnej treści Pani Marchewki

To moja osobista wariacja na temat granoli. Ale nie, że wariacja w głowie. Ta jest na stałe, bez względu na to czy granolę jadam, czy też nie. Aby uzasadnić powyższe twierdzenie przytoczę kolejną absolutnie bezsensowną opowieść. 

 

Kupiłam sobie kiedyś nowe buty (zdarza się, przyznaję). Po ich założeniu i akceptacji wszelkich parametrów postanowiłam zrobić test zewnętrzny. Warunki atmosferyczne były niezbyt sprzyjające, jednakże nie straszne mi śnieg czy lód. Podróżuję sobie zatem w nowym obuwiu (myślę, iż warto dodać, iż akcja toczy się przy jednym z bardziej uczęszczanych skrzyżowań w mieście) i mózg mój podpowiada – co Ty tak, ku…. idziesz, jak jakaś pierdoła. No więc czym prędzej prostuję się i zmieniam chód na tryb – jestem extra. Niestety, coś poszło nie tak. Czubek lewego buta przypadkowo znalazł się w przeciwległej nogawce (prawej znaczy się). Siła grawitacji jest bezwzględna, zbliżam się do gleby z poczuciem nieudanej misji. Czym prędzej jednak się podnoszę i oceniam straty. 3 paznokcie, nadsztukuje się. Ryj – cały, lekarz medycyny estetycznej (Andrzej – pozdrawiam!) nie zarobi dodatkowo. Zęby – nadal drugie, w komplecie. 

Płaczących ze śmiechu Krajan uprzejmie ignoruję. Zdarza się najlepszym, myślę sobie. 

Morał z tej opowieści jest taki – chroń papę. Zawsze lepiej kupić nowe spodnie, niż zęby. 

 

Daj znać czy wpasowałam się z granolą w Wasze gusta 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *