Dziś kontynuujemy wyznania eventowca bez pracy.
Przez cały dzień trwa laksacja pomysłowa i obstrukcja sprzedażowa. Rozmawiam z klientami, pytam, zagaduję. Od dłuższego czasu czują się jak Szpieg z Krainy Deszczowców – w swoim długim, ciemnym płaszczu zdecydowanym ruchem odchylam pazuchę (spokojnie, oddychajcie, pod kapotą nadal mam swoje wyszukane dresy) i mówię – zestaw upominkowy? Bardzo proszę. Konferencja online – ależ naturalnie! Nie? Rękawiczki trzeba? Mówcie szybko – jakie? Załatwimy. Hm.., jednak nie? No to może zabudowy z plexi? Ulotki? Cokolwiek? Jednak nie…? Oczywiście, rozumiem.
Zapalam się jak pochodnia, gdy jakiś klient chce ze mną porozmawiać na poważnie, rozważa wydatek i zakup usługi. Pochodnia jednak nosi maseczkę i brakuje jej tlenu. Szybko się wypala.
CDN.