A dziś towarzyszymy naszemu żołądkowi piąty dzień na diecie 😊
Jest wczesny ranek. Siedzimy w WC, oglądamy śliwki.
Dzień dobry. Szalony! Mam jogurt! Może śliwki ją wyprostowały! Chciałbym, żebyśmy mieli więcej! Chciałbym, żebyśmy mieli ziemniaki na obiad!
Lunch. Jogurt. A ojczyzna dała ci dużo soku żołądkowego…
Wieczór. Siedzenie w restauracji z facetem i wąchanie cudzego jedzenia. No dalej. No dalej! Zrób coś! Nie jedliśmy przez cały tydzień… Cicho! Powiedział jej, że bardzo schudła! Że ona musi jeść! Wygląda świetnie! No i? Och, dobrze, dobrze. Co za wspaniały człowiek! Mam to! Mam to! Będę jadł!
Późną nocą. Cóż… Mam coś w sobie… Co to jest? Grzyby… i to… Martini… boo-bull… aha, tort czekoladowy… szanuję to… To jest takie dobre, chłopaki! Zamknij się, wątrobo, wszystko jest pod kontrolą!
Noc. Żegnajcie, grzyby! Żegnaj, Martini! Ziemniaki, torciku czekoladowy… Niech cię diabli! Kiedy pomyślę, jak wiele dobrego się marnuje…
O, woda mineralna, proszę wejść… jesteśmy na diecie.