W Opowieściach Dziwnej treści kolejny etap zapoznawania się.
Przez wiele lat, gdy zatracałam się w pracy i nie miałam nawet chwili wytchnienia, czułam się jak Uroboros. Miałam wrażenie, że jak chomik w kołowrotku goniłam za niedoścignionym, biegłam bez tchu, pędziłam na złamanie karku, leciała… Zawsze za mało, niezbyt dobrze, nieodpowiednio, ze zbyt ubogim zaangażowaniem. Co chwilę z założeniem, że inni są lepsi, mądrzejsi, ładniejsi, lepiej zorganizowani czy radzący sobie z wyzwaniami. Przez całe życie byłam wiecznie niezadowolona z siebie. Patrzyłam na swoje ręce i myślałam, że przecież mogły się bardziej przyłożyć, nogi – mimo, że z otarciami, to przecież mogły zanieść mnie dalej, szybciej i bardziej efektywnie. Spoglądałam w lustro – dostrzegałam zmęczoną, niemal nieznajomą twarz, która świdrowała mnie wzrokiem i pytającym grymasem. Wbijały się we mnie oczy pełne niezadowolenia i frustracji wynikającej z kolejnej nieprzespanej nocy. Miałam wrażenie, że w tym szalonym, narzuconym przez siebie samą pędzie zgubiłam gdzieś sens, zapomniałam o wyższych wartościach, zalewałam się lepką mazią małostkowości, topiłam w błocie złych intencji, braku zrozumienia, konsumpcjonizmu, pragnień i żądań. Czy osiągnięcie kolejnego punktu na mojej mapie zawodowych kamieni milowych wywoływało afirmację? Nie, zawsze afront. Nie mówię, że teraz jest lepiej. Pandemia odebrała mi pracę, ale jednocześnie wiele zmieniła w moim życiu, pozwoliła docenić sprawy nadrzędne, zatrzymać się, pomyśleć. Z perspektywy tego roku oceniam ją jako katalizator zmian. I chociaż mam nadzieję, że niedługo wrócimy do normalności – liczę jednak, że te zmiany w mojej głowie pozostaną już ze mną na zawsze.
A jak to wygląda u Was? Co zmieniło się w ostatnich miesiącach?