Wegetariański i bezglutenowy kebab z tofu

To kolejna próba przechytrzenia mięsożerców! 

I chociaż usłyszałam, że kebab to ma być tak tłusty, że leży na wątrobie 3 dni – zjedli i mówili, że dobre. Ja również uważam, że dzięki chrupiącemu i aromatycznemu tofu, warzywom, a także sosom – danie jest naprawdę pyszne! 

Będę serwować Wam co jakiś czas przepisy na odchudzone, bezmięsne i bezglutenowe fast-foody!

Bułka bezglutenowa

  • 130 g mąki ziemniaczanej
  • 100 g mąki ryżowej
  • 70 g maki owsianej
  • 10 g złocistego siemienia lnianego – mielonego
  • 10 g łusek babki jajowatej
  • 7 g drożdży instant
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 jajko w temperaturze pokojowej
  • 250 ml lekko ciepłego mleka
  • 1 łyżka cukru trzcinowego
  • 1 łyżka octu winnego
  • szczypta soli
  • 50 g miękkiego masła

Tofu gyros

  • 300 g tofu naturalnego
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1,5-2 łyżki przyprawy gyros
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • ¼ szklanki wody
  • olej do smażenia

Do podania

  • pomidor
  • ogórek kiszony
  • papryka czerwona
  • kukurydza
  • czerwona cebula
  • tarty ser żółty
  • kapusta pekińska
  • majonez wegański
  • ketchup

Wykonanie

Mąki i pozostałe suche składniki wsypać do miski, dodać drożdże (ze świeżych najpierw zrobić rozczyn – wtedy należy dać ich 25 g oraz, po zmieszaniu z odrobiną ciepłego mleka, mąki i cukru – pozostawić na ok. 10 min. do wyrośnięcia), wymieszać. Dodać mleko, jajko, ocet i powoli mieszać składniki łyżką. Mieszać ok. 2-3 min, następnie można rozpocząć wyrabianie, najlepiej mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego. 

Wyrabiać ok. 5 min.

Stopniowo dodawać miękkie masło – najlepiej, aby nie było ono całkiem roztopione, gdyż ciasto może sprawiać wrażenie zbyt luźnego. Proces dodawania tłuszczu i wyrabiania powinien trwać min. 5 min.

 

Wyrobione ciasto przełożyć do miski, przykryć ręcznikiem kuchennym i postawić w miejscu bez przeciągów, najlepiej w cieple, na ok. 1 godz. Ja używam do tego parapetu nad grzejnikiem. Można również użyć piekarnika z funkcją wyrastania (lub ustawić go na max. 30 stopni, bez termoobiegu).

 

Wyrośnięte ciasto uderzyć pięścią, aby je odgazować, następnie chwilę wyrobić i podzielić na 5-6 równych części i uformować z ciasta kulki. Następnie rozpłaszczyć je na podłużne placki – niezbyt płaskie, powinny mieć ok. 1,5 cm. 

Placki układać na wyłożonej papierem do pieczenia dużej blaszce. 

Ponownie przykryć ręczniczkiem kuchennym, odstawić na ok. 30 min. 

Przed samym pieczeniem posmarować wodą wymieszaną z odrobiną oliwy.

Piec w temperaturze 180ºC przez 18 minut. Najlepiej góra – dół. 

 

W międzyczasie przygotować fofu. Użyć naturalnego, twardego. 

Kostkę wyjąć z opakowania i dokładnie osuszyć ręcznikiem papierowym.

Pokroić w średnią kostkę (ok. 1-2cm). 

Wsypać tofu do woreczka strunowego, dodać do niego mąkę ziemniaczaną, Dokładnie obtoczyć tofu – każdy kawałek musi być pokryty mąką.

 

Obtoczone tofu wysypać na patelnię z rozgrzanym olejem – nie jednym rzutem, stopniowo. Tofu nie może się stykać, gdyż będzie się mocno sklejać. Oleju powinno być kilka łyżek i musi być dobrze rozgrzany. 

Smażyć ok. 5 min, do lekkiego zrumienienia – mąka ziemniaczana nie smaży się na złoto.

Wyjąć tofu na ręcznik papierowy i lekko odsączyć z oleju – mąka ziemniaczana nie chłonie go jednak dużo.

Następnie wytrzeć patelnię z oleju, wlać na nią mieszankę z przyprawy gyros, wody oraz sosu sojowego. Czy masa zacznie bulgotać – wrzucić na patelnię tofu. 

Gdy sos obtoczy tofu – nasz “kebab” jest gotowy. Pyszny, aromatyczny i chrupiący!

Finał

Przystąpić do składania naszego fast fooda.

 

Bułkę przestudzić i przekroić, ułożyć na folii aluminiowej. Wcześniej można ją oczywiście podgrzać, np. w opiekaczu.

Na spód bułki wyłożyć majonez, posypać poszatkowaną kapustą pekińską, tofu, żółtym serem, warzywami. Polać ketchupem i położyć wierzch bułki. Zawinąć w folię aluminiową.

Fitkulinarnie
Pani Marchewka, bardziej świadoma, dbająca o siebie i innych. Gotuję od zawsze, jest to moja wielka pasja, więc postanowiłam podzielić się z Wami sprawdzonymi recepturami na pyszne, ale jednocześnie zdrowe dania. Znajduję balans pomiędzy smakiem, a odchudzaniem potraw. Przed Wami zbiór przepisów, fit- porad, ale również mądrości inaczej oraz opowieści dziwnej treści. Zapraszam do wspólnej wycieczki przez zdrowe dania okraszone dużą dawką humoru!

Opowieści dziwnej treści Pani Marchewki

Skoro już mamy nowy przepis – pozwolę sobie na kolejną opowieść dziwnej treści, która – jak zwykle – nie ma żadnego sensu. Opowiem Wam przebieg jednej z podróży, która, szczęśliwie, nie skończyła się dla mnie resetem. 

 

Jadę se autystradom i w pewnym momencie widzę zbliżający się z dużą prędkością pojazd. Mercedes klasy S zresztą, wersja AMG. Krajan, Kielczanin, zna się na wozach. Zerkam w lusterko – za kierownicą siedzi Jegomość, którego wzrok tęskni nieco za rozumem. Obok niego Pani, która olśniewa nie tylko urodą, ale również ilością brokatu – na rzęsach w kształcie gąsienic oraz ustach, które nasuwają mi na myśl wspomnienie o rybie czyszczącej niegdyś akwarium w mym domu. Opis jest szczegółowy, gdyż zbliżyli się do auta mego na odległość, w której miałam wrażenie, iż w pojeździe pojawili się dodatkowi pasażerowie. Zjeżdżam zatem grzecznie na swój pas (nadmieniam, iż poruszam się z prędkością, hmmm…, powiedzmy – 140 km/h). Sympatyczny Młodzieniec i Jego urocza Towarzyszka mijają mnie ze spojrzeniem – spier…… kur…. kur….. kur…. spier….. kur…. kur…. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak zastosować się do ich uprzejmej prośby. 

Jadę.

Moi Krajanie poruszają się nieustannie po lewym pasie, więc korzystam nieco z okazji, z zachowaniem bezpiecznej odległości, poruszam się za nimi, zmieniając jednak pas również na prawy, co zapewne dla niektórych może być zjawiskiem szokującym. Podróż upływa bezproblemowo, kilometry uciekają, muzyczka gra.

W radiu słyszę świąteczny szlagier – Last Krysmas. Mój mózg podpowiada mi – on to śpiewa do faceta! Poruszona owym faktem stwierdzam, iż święta już nigdy nie będą takie same. 

W błogim nastroju obserwuję jednak zdarzenie na drodze – otóż podróż zostaje zakłócona przez kierowcę Skody, który postanawia wtargnąć na pas mojego Krajana (mój zresztą również). Prowadzący pojazd z liściem kapusty w logotypie szybko rozumie swój błąd i czym prędzej pokornie zmienia pas. Mój Krajan jednak nie odpuszcza. Wjeżdża przed jego maskę i wykorzystuje całą moc hamulców, jakie fabryka w Affalterbach podarowała. Właściciel liścia kapusty, niewiele myśląc, postanawia zmienić jednak tor jazdy. Uznał, iż najlepszym pomysłem jest zajechanie drogi innemu użytkownikowi, a mianowicie prowadzącej pomarańczowego konia (czyli podmiot liryczny tego dzieła). 

Tym razem to ja myślę – kur…. kur….. kur…. Niestety nic, poza melodyjnym, staropolskim słowem, nie przychodzi mi do głowy.

Na szczęście zachowanie bezpiecznej odległości zachowało również i mnie od nieco większych strat, niż poczucie bezlitośnie zbliżającej się kupki z pupci. Ale! Jak już o tym mowa – mimo stresu – wszystkie eskrementy zostały wstrzymane, dałam radę, a to dobrze, gdyż jeszcze nie noszę pieluchomajtek. Morał z tej historii jest taki – noście pieluchomajtki. Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć.

 

A jak się są Wasze doświadczenia na drodze?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *