Przekroczyłam kiedyś progi Empiku – tak, również byłam w szoku, iż mnie tam wpuścili. Kiedy już jednak udało mi się otrząsnąć z tego niebywałego zaskoczenia przeżyłam kolejne. Półki sklepowe tego szanowanego przeze mnie miejsca uginały się pod ciężarem wynurzeń artystów-celebrytów. Nie będę deprecjonować czyichś umiejętności literackich, tak czy inaczej książka przeciętnej żony/dziewczyny/byłej kochanki/przyszłej koleżanki/pseudo-aktorki/tancerki/innej (lub innego, nie chcę wyjść na mizogińską świnię), sprzedałaby się setki lepiej, niż moje dzieło, nikomu nieznanej, nieco zagubionej w czasoprzestrzeni, niewiasty. Skoro więc z większości pozycji literackich czytałam o mądrościach rodem z najwybitniejszych głów filozofów – szczególnie cenię porady typu – masz ładne nogi – noś krótkie spódnice lub – lubisz swoje ramiona – eksponuj je jak najczęściej – stwierdziłam, iż moja wiedza kołczingowa nie może się marnować. Stąd też dział “Opowieści dziwnej treści”, w którym zbieram przemyślenia i mądrości, które w Waszym życiu nie zmienią absolutnie nic.
To róbta tę zupę. A przy okazji dajcie znać, jakie przemyślenia są dla Was najbardziej inspirujące/zmieniające życie/zaskakujące/niebywałe. Oczywiście – w przenośni. Chętnie poczytam i wzbogacę swoją totalnie bezwartościową wiedzę kołczingową. Której nie mam, podkreślmy ponownie.