Zupa krem z zielonych szparagów

Bardzo smaczna wiosenno-letnia, lekka zupa o przyjemnej, delikatnej, aksamitnej konsystencji! Korzystajmy z krótkiego sezonu na szparagi. 

Składniki

  • 800 g zielonych szparagów
  • 300 g ziemniaków
  • 1 młoda cebula
  • 600 ml bulionu warzywnego
  • 150 ml białego wytrawnego wina (można zamienić na bulion)
  • 150 ml jogurtu naturalnego (ja wybieram bez laktozy)
  • 2 łyżki oliwy 
  • sól i pieprz do smaku

Wykonanie

Ziemniaki obrać i pokroić w drobną kostkę. Opłukać dokładnie szparagi odciąć najniższą i najbardziej szorstką część łodygi lub odłamać ją ręcznie (złamie się dokładnie tam, gdzie chcesz!). Odciąć górną część szparagów (1,5-2 cm) i odłożyć na bok. Pozostałą część łodygi pokroić w krążki.

 

W garnku zagotować wodę, lekko posolić i dodać główki szparagów. Gotować przez kilka minut (nie nazbyt długo, dosłownie 2-3 min, można też gotować na parze), a następnie wyjąć szparagi z wody.

 

Posiekać cebulę, niezbyt drobno. Na głębokiej patelni rozgrzać oliwę z oliwek. Smażyć cebulę, aż się zeszkli. Następnie dodać do cebuli pokrojone ziemniaki i szparagi. Smażyć wszystko na średnim ogniu, mieszając, aby warzywa nie przywarły, przez ok. 5 minut.

Następnie dolać białe wino i pozwolić mu odparować.

Dodać bulion warzywny. Doprawić solą do smaku. Gotować na średnim ogniu przez około 20 minut. Gotową zupę rozdrobnić za pomocą blendera-żyrafy. Można też umieścić wszystko w misie blendera i ubijać do uzyskania kremowej konsystencji.

Zupę wlać do rondelka, dodać jogurt, wymieszać i podgrzać, sprawdzając ponownie ilość soli i pieprzu. Pyszna zupa jest gotowa!

Podawać rozłożone na talerzach i udekorowane ugotowanymi szparagami na wierzchu.

Fitkulinarnie
Pani Marchewka, bardziej świadoma, dbająca o siebie i innych. Gotuję od zawsze, jest to moja wielka pasja, więc postanowiłam podzielić się z Wami sprawdzonymi recepturami na pyszne, ale jednocześnie zdrowe dania. Znajduję balans pomiędzy smakiem, a odchudzaniem potraw. Przed Wami zbiór przepisów, fit- porad, ale również mądrości inaczej oraz opowieści dziwnej treści. Zapraszam do wspólnej wycieczki przez zdrowe dania okraszone dużą dawką humoru!

Opowieści dziwnej treści Pani Marchewki

W Opowieściach Dziwnej Treści dziś kolejne przemyślenia, z cyklu tych na poważnie.

Ludzkie zachowania spowodowały, że w mojej głowie niemal nieustannie pojawia się refleksja – nad życiem, otaczającą mnie rzeczywistością, kierunkiem, w którym zmierzamy. Nie będę odkrywcza, jeśli stwierdzę, iż żyjemy w dziwnych czasach – ludzie bez konkretnych talentów i umiejętności są wzorami dla milionów dzieciaków. Wystarczy dobrze wyglądać, wypełnić usta, odpowiednio wykadrować fotografię w wypożyczonej sukience, nałożyć filtr i… jesteśmy gwiazdami. Nie rozumiem faktu robienie sobie nierzeczywistych i wyidealizowanych zdjęć w miejscu, w którym stać nas na zakup wody mineralnej, próby zaimponowania wyimaginowanymi możliwościami, chęci zaistnienia w wyobraźni „followersów” z uwagi na kontrowersyjne ideologicznie zachowania i przekazy. Często powtarzam znajomym, którzy posiadają dzieci, że bardzo im współczuję, ale jednocześnie mocno trzymam za nich kciuki. Wychowanie młodego człowieka w otoczeniu bylejakości, braku chęci rozwoju na wyższych poziomach i zatraceniu jakichkolwiek wartości jest ogromnym wyzwaniem. Zmieniło się wszystko – od postawy w stosunku do starszych, programów w TV czy radio, sposobie mówienia, aż po szeroko pojętą sztukę. Tęsknie za czasami, kiedy topowi artyści sami pisali melodie, mądre słowa, a następnie nagrywali płytę, która była całością ich artystycznej wizji, gdy ludzie musieli mieć w sobie „coś”, aby zjednać sobie miłość i szacunek fanów. Kiedyś artyści chcieli przekazywać swoje refleksje w odpowiednich dźwiękach, następujących po sobie nagraniach i frazach. Kiedyś słuchało się płyty, jako całości. Teraz wystarczy jeden hit, dzięki któremu masy biegną za bezsensowną, miałką papką. Wartościowy przekaz i ambitniejszy repertuar nie mają szans na komercyjny sukces. Czy czytamy (i czy w ogóle to nadal robimy? – ww. również może być zagadnieniem skłaniającym do refleksji – czasem mam bowiem wrażenie, że ludzie już nie czytają, a widzą jedynie kolorowe, zmieniające się obrazki) jeden rozdział książki i uważamy, że przeżyliśmy historię głównego bohatera? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi… Pozwolę sobie tylko na apel – szanujmy twórczość, która może obudzić naszą wrażliwość i chwyci za serce, a także będzie stanowić odbiór spójnej całości wizji jej kreatora. I bądźmy sobą.

A jakie jest Wasze zdanie na powyższy temat?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *